poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Długaśnik

Tytuł posta pochodzi z książki S. Kinga "Historia Lisey". Jest to potwór, długi i niosący śmierć. I taki pewnie będzie mój post jeśli ktoś dobrnie do jego końca :D

Chyba muszę zacząć od początku.

A na początku było wielkie i straszne... lenistwo :D

Cały tydzień się obijałam, na nic nie miałam ochoty i weny twórczej. Tylko z przyzwyczajenia siadałam do dziubanka gdy oglądałam jakiś film. Zdjęcia tkwiły na kartach pamięci, notka krążyła gdzieś w myślach i listonosz przybywał z prezentami.

Dziś serducho krzyknęło: Dość lenistwa! Trza pomęczyć oczy innych przy czytaniu długaśnika!

Więc siedzę przed klawiaturą i obmyślam plan :P

Po pierwsze - X Podlaska Biesiada Miodowa

W tym roku PBM odbyła się dwa razy. Pierwszy raz w Tykocinie - z okazji odsłonięcia pomnika Włodzimierza Puchalskiego (polskiego przyrodnika, fotografika, reżysera filmów przyrodniczych. Był pierwszym, który fotografowanie przyrody określił mianem "bezkrwawych łowów". Fotografował m.in. rozlewisko rzeki Narew w Tykocinie, z którym był mocno związany.)
Tradycyjnie PBM odbywa się w Kurowie (w tym roku odbyła się tydzień po PBM w Tykocinie)

Byłam na tej wcześniejszej biesiadzie :) i obiecuję sobie solennie, że co roku będę starała się odwiedzać tę imprezę :D
Po pierwsze moc stoisk. Oczywiście najwięcej stoisk z miodkiem, ale nie zabrakło też serów, wędlin, wędzonek, pieczywa, ciast, oscypków, chleba ze smalcem, ogórków kiszonych oraz kateringu w postaci grilla.
Po drugie pokazy. Inscenizacja walki pomiędzy piechotą a oddziałem konnym. Pokaz walki szlachty bronią białą, salwy z samopałów, sokolnik niestety nie dojechał.
Obkupiłam się w miodki, świece i sery :D
A teraz krótki fotoreportaż z PBM:

Oraz moich zakupów:

Niestety na zdjęciach brak już miodku spadziowego, który był na tyle apetyczny, iż już zniknął :D

Po drugie - szycie przy filmie

Podgoniłam trochę dwie prace zalegające już od jakiegoś czasu :P

W kwiatach brakuje już tylko backstitchy. Natomiast w Powellu serduszek po lewej stronie wzoru i reszty backstitchy :)

Po trzecie - prezenty z wymian

Przed weekendem otrzymałam prezent od Inviernity, która jak się okazuje także jest z Białegostoku :D
Na blogu Haft dla... zapisałam się do dwóch wymian. Ta od Inviernity była związana z tematem KOTY.
Przesyłka zawierała:
- wyhaftowanego kota M. Sherry (już wiem gdzie wyląduje :P)
- wyhaftowaną różę (kartka)
- moc pocztówek i dobrych myśli
- książeczkę "Nie jesteś sam"
- koraliki, wstążeczki, aromatyczne smakowe herbatki
I miły list :D
Bardzo dziękuję Agnieszko. Prezenty są cudowne :D

Drugi prezent otrzymałam dzisiaj :) Jest to druga wymiana z blogu Haft dla... . Tym razem o tematyce THE PRAIRIE SCHOOLERS.
Wylosowała mnie Jolana (Jola z Łodzi).
A co dostałam? To bez czego hafciarka żyć nie może :D Czyli rzeczy jak nakbardziej w moim guście :*
- muliny, naparstek, igły ( w pięknym woreczku ;))
- piękną pocztówkę (już na tablicy :D)
- przywieszkę do nożyczek
- oraz... tam ta ra dam! Wróżkę-hafciarkę.

Bardzo spodobał mi się pomysł tej wróżki :D i mistrzowsko przyszyta do obrazka igła ;].

Już kołacze mi się plan do wykorzystania tej pięknej pracy, ale na razie o tym sza... ;]

Jolciu bardzo bardzo dziękuję :D

Na razie to wszystko o czym miałam napisać :) A przynajmniej taką mam nadzieję :D
Wierzę też, że mój długaśnik nie będzie taki śmiercionośny jak ten z książki i nie zrobi Wam krzywdy ;)

sobota, 22 sierpnia 2009

Skończona trójca ;]

Skończone, 1 - odłożone, 2 - przekazane, 3 - wysłane.

Pierwsze to pocztówka z tulipanami. Zestaw dostałam od Kasiulka, jako nagrodę w konkursie, który odbył się jakiś czas temu na jej blogu. Podoba mi się w nim zestawienie zwykłej Madeiry z Decorą (na zdj. błyszcząca - jasna zieleń i bordo).

Drugie - moje pierwsze myszki w kalendarzu RR (wzór autorstwa N. Mlodetskiej). Przeżyłam z nimi horror 2 pruć ^^. Pierwsze prawie całego obrazka, oraz drugie malutkiego fragmentu sukienki. Praca czeka u Marty na Madzialenę :)


Trzeciej pracy nie mogę jeszcze pokazać, ponieważ jest to prezent na wymianę z blogu Haft dla...
Kiedy tylko wylosowana osoba dostanie paczuszkę to wtedy wstawię fotki ;)

I tak sobie siedzę i się lenię :) Włatcy Móch w tle, a ja się zastanawiam co by tu dziubnąć. W kolejce dużo prac, a jeszcze więcej zaczętych :P Najważniejsze teraz będą: drugi prezent na wymianę Haft dla... (poleciały koty, a teraz jeszcze The Prairie Schoolers), myszki RR, oraz lipcowy kot (gdy go dostanę od Madzi) :)

A jutro być może:
23 sierpnia, niedziela

Godz. 11.00
- Msza Św. w intencji pszczelarzy połączona ze złożeniem tradycyjnych darów miodu i wosku w Kościele Św.Trójcy
Godz. 12.00-17.00
- degustacje i sprzedaż miodów, zwiedzanie miasta z przewodnikami
Godz. 12.30-13.00
- koncert kapeli Mietka Buraka
Godz. 13.00-14.00
- wręczenie Certyfikatów X Podlaskiej Biesiady Miodowej - prezentacja laureatów
Godz. 14.00-14.30
- Pokazy sokolników
Godz. 14.30-15.00
Prezentacja władania białą bronią Towarzystwa Jazdy Dawnej z Warszawy
Godz. 15.00-16.00
- Rozstrzygnięcie Konkursu na najsmaczniejszy miód Podlasia i
VII Turnieju Nalewek Miodowych
Godz. 16.00-17.00
- Jam Sesion Górale z Zakopanego end Mietek Burak z Morusów.

Przez cały czas trwania Biesiady można odwiedzać obóz sztachty tykockiej rozbity pod zamkiem za rzeką.
W rolę Zagłoby wcieli się już 10 raz aktor BTL - Ryszard Doliński.

Dodatkowe informacje na: www.biesiadamiodowa.org

czwartek, 20 sierpnia 2009

21 zabaw candy trwa!

Po pierwsze:
Hohoho... Nie myślałam, że na moim blogu o cukieraskach będzie dużo wpisów, a tu jednak... Największa jak dotychczas fala cukierków zalała blogi :)
Blog o cukieraskach TUTAJ lub ukryty w linku pod wielkim cukierkiem u góry strony ;)

Po drugie:
Jednak zamówiłam krosno. Jeszcze nie przyszło ale oczekuję ze zniecierpliwieniem.
Dziewczyny drogie, bardzo bardzo mocno dziękuję za komentarze pod postem o krośnie. Naczytałam się, namyślałam, naoglądałam dzięki uprzejmości Abulinki różnych krosien. Kwadratowych, prostokątnych, stojących, na stelażach... I szczerze mówiąc najbardziej mi się podoba to kaanowskie. Popukacie się pewnie w czółko i pomyślicie, żem niespełna rozumu, ale mam coś na usprawiedliwienie ^^
Krosno kaanowskie wydaje mi się na tyle wygodne i lepsze od małych krosień trzymanych na kolanach czy stojących na słupkach, ponieważ można je tak ustawić, że będę je miała pod nosem, niezależnie od tego na jak wysokim czy niskim fotelu się rozsiądę. Mogę je sobie postawić pod nos wsuwając nóżki pod łóżko (i na pewno wtedy się na mnie nie przewróci). Nauczyłam się, że garbienie się nad pracą procentuje okropnym bólem pleców :/
Jak na razie czekam, a gdy tylko je dorwę to przetestuję i albo przeklnę albo pokocham :)
Jeśli przeklnę, to za karę, że się Was nie posłuchałam będę się zmuszać do korzystania z niego ^^

Jeszcze raz dziękuję za możliwość przeczytania co każda z Was o tym myśli ;*

Po trzecie:
Myszy sprute... w życiu się tak nie bałam, że mogę przeciąć materiał... Na szczęście obyło się bez ran ciętych i kłutych i już wyszywam od nowa myszki weselne. Myślę, że już jutro wylądują u Marty ;)

wtorek, 18 sierpnia 2009

A może by tak krosno?

Od kilku lat marzę o krośnie do haftowania. Przez nie działające już forum Kaan trafiłam do internetowego sklepiku z zaopatrzeniem pergamano oraz krosnami. Siedziałam przed zdjęciem i w marzeniach napinałam na krośnie materiał i dizubałam zapamiętale ogromne obrazy... W rzeczywistości ogromnych obrazów nie robię ale już jakiś większy przy tamborku sprawia problem. Dużo materiału do podwijania, trzymania, ciężar tamborka, pognieciony materiał przy większym wzorze. Teraz mam okazję zakupić takowe krosno. Nagły przypływ gotówki umożliwia mi spełnienie tego marzenia. Ale jak to zwykle ze mną bywa...: póki mnie nie było stać to bardzo bardzo bardzo chciałam tego krosna. Teraz gdy już mam wystarczającą ilość mamony zaczynam się zastanawiać. Czy, aby na pewno chcę? Czy mi się przyda? Czy nie zajmie za dużo miejsca?

Przynajmniej na ostatnie pytanie chyba znam odpowiedź. Jeżeli mnie pamięć oczywiście nie myli :P to na Kaan był temat o tych krosnach i wyczytałam wtedy, że jest ono składane. Wystarczy poluzować 2 czy 4 śruby i można złożone krosno, wsunąć za szafę czy pod łóżko :)


Mam tu nerwa nad przyciskiem "Zamów", ale coraz bardziej się ku temu skłaniam. Podbudujcie kobiety i powiedzcie, że mam je kupić :D Potrzebuję jakiegoś kopniaka ^^

Z innej beczki - nerwik pękł mi wczoraj... Od jakiegoś tygodnia w trybie wakacyjno-leniuchowym jeździmy z Pawłem w dzień do pewnej knajpki położonej tuż przy parku. "Odeon" ma ogródek, duży bar, świetne piwko, soki tudzież drinki, oraz muzykę która koi nerwy (jazz, blues).
Ja jeżdżę z jakąś robótką, Paweł z książką. I tak w milczeniu przy napoju i papierosku spędzamy kilka godzin dziennie w ocienionym ogródku :)
Wczoraj z mysim kalendarzem usiadłam do dziubania. Celem było dokończenie myszek rozpoczętych przez Uszebi (zastępuję ją w tym projekcie). Zabrałam się za ostatni (najwyższy) element i o zgrozo zauważyłam, że Uszebi źle zaczęła haft!!!! Za wysoko:[[[[[[
Wynik? @*%^&#$% Siedzę i pruję.... Po prostu żal mi nawet wymyślać jakiś komentarz, bo po ocenzurowaniu zostaną tylko wykrzykniki :/ Pozostaje spruć cały haft i zacząć kwietniowe myszy od początku...

sobota, 15 sierpnia 2009

Inicjały cz.4

Uff... Nigdy nie lubiłam powtarzania danego wzoru :P Monotonia pełną gębą. A jednak nie odczuwałam tego tak straszliwie przy puchatkowych inicjałach. Dzisiaj skończyłam misiowe I, prace zostały wygotowane, wyprasowane, passpartou przycięte, szybki ramek wypucowane. Zapakowane w papier (z puchatkiem ^^) powędrowały do nowych właścicielek :) Jutro wyjeżdżają z powrotem do Szkocji.

A ja siedzę i dumam czy może kiedyś zrobię coś dla siebie ^^

Jutro siadam do prezentów na wymianę na blogu Haft dla... Właściwie muszę je dopieścić i powędrują w świat ;) A potem mysza nr 1, później pewnie znów kot RR i jakieś dziubanko na boku ^^
Boję się zrobić spis rozpoczętych prac... :P

wtorek, 11 sierpnia 2009

Imieninowy konkurs u Ani

Jestem zagorzałą wielbicielką i stałą czytelniczką bloga Ani z Kłodzka :)
Wycieczki, hafty, uśmiech, koty, miłość do rodzinnego miasta :)
Trochę spóźniona, ale zapisuję się do konkursu u Ani :P
Trzeba odgadnąć co kryje się na zdjęciach umieszczonych na blogu. Tutaj jedno ze zdjęć:


Natomiast tutaj nagroda główna:

Inicjały cz.3

Postępy widoczne gołym okiem ;)
Koniec pierwszego obrazka już dzisiaj (pozostało uzupełnić fioletowy kolor w literce). Drugi obrazek będzie taki sam (oprócz literki :P)


Poza tym zastanawiam się nad warsztatami decoupagowymi prowadzonymi w sklepie Kraina Filcu razem z dojazdem wyniosłoby to ok. 130zł. Na razie usilnie myślę, myślę i myślę i czacha mi dymi ^^

niedziela, 9 sierpnia 2009

Inicjały cz.2

Jak zwykle, gdy rzuci mi się na mózg, serce tudzież ręce jakiś pomysł na hafcik to nie ma zmiłuj. Zamiast przemyśleć wszystko dokładnie wolę na szybkiego chwycić materiał, nici oraz igłę i działać ^^.
Tak samo było z inicjałami dziewczynek. Postanowiłam wyszywać na aidzie 20, pojedynczą nitką muliny. Tylko, że nie przemyślałam tego, iż we wzorze są nici łączone (blended) po 1 pasemku z dwóch kolorów :/

Wzięłam to na sposób. Pół krzyżyka robię jednym kolorem, a drugie pół drugim :P Jak na razie zdaje to egzamin. Ada lubi kolor niebieski, Iga różowy, więc literki będą w tych odcieniach :)

sobota, 8 sierpnia 2009

Różnie: kwadratowo i podłużnie :)

Po pierwsze zaczynam znów dziubać coś na boku :)
Będą to dwa obrazki z inicjałami dla dziewczynek, którymi się opiekowałam z Pawłem w Łebie :) Dziewuszki mieszkają obecnie w Szkocji i niedługo wracają tam do szkoły, więc sprężam igłę :)
Na pewno już wiecie co będzie na obrazkach ;)


Echa komentarzy:
No niestety drogie kobity, nie dba się u nas o zieleń :( To smutne, zważając na to, że Polska uznawana jest za zdrowy, agroturystyczny, zielony kraj.

Przed wybudowaniem betonowego placu na terenie Białegostoku wycięto 3000 drzew i zaniedbano (zasuszono) lipy posadzone wzdłuż ul. Lipowej. Drzewa wykopane ze zlikwidowanego skwerku przesadzono. Natomiast na przeciwko Fary, aby mieszkańcom kamieniczek jednak zbyt nie przeszkadzał hałas, zasadzono nowe sadzonki, którym bardzo dużo czasu zejdzie na dorośnięciu. Czy nie byłoby łatwiejsze zasadzenie tam drzew wykopanych ze skwerku? Jak na razie dookoła placu jedyne co kwitnie to parasole stolików z pobliskich kawiarni, restauracji czy pubów. Ale zastanawia mnie co to będzie zimą :/

Dla potwierdzenia słów Krzysi o zieloności naszych osiedli :) Zdjęcia z mojego balkonu ^^


Rynek Kościuszki - otwarcie

Byłam dzisiaj na nowym Rynku Kościuszki w Białymstoku na jego oficjalnym otwarciu.

Zaznaczam na początku, że zapisuję tu TYLKO i WYŁĄCZNIE moje własne zdanie ;) Nie mam zamiaru wywoływać żadnej dyskusji, chyba chcę tylko powylewać troszkę żal :P

Przed modernizacją rynku, przyznaję nie wszystko wyglądało pięknie i cudownie. Teraz jest więcej przestrzeni... zwłaszcza otwartej przestrzeni. Czysto, schludnie, estetycznie i... goło!

Rozumiem - plac przed ratuszem, zwieńczony odnowioną fontanną, piękne postarzane wodopojki na rogach ratusza, czy galerię zdjęć - 3 okręgi wpuszczone pod ziemię.
Ale... zawsze jest jakieś ale :)
Za ratuszem znajdował się mały park. Ławeczki, żywopłoty, drzewa. Miejsce nie było specjalnie zadbane (to fakt). Dlatego siły wyższe (czyt. władza) zamiast uporządkować tę zieloną oazę, co zrobiła? Oczywiście zlikwidowała ją :S
Teraz w centrum miasta jest betonowa pustynia. Ławeczki stojące dookoła placu są zawsze puste, nie ma tam ani odrobiny cienia. Miałam nawet pomysł aby pójść tam z leżakiem i się poopalać :)
Mam nadzieję, że władze miasta zmienią swoje betonowe poglądy i jednak zazielenią trochę te place. Bo co jak co, ale Białystok to centrum "zielonych płuc Polski". Kocham moje miasto właśnie za to, że jest zielone i czyste. Natomiast ktoś tu doszedł do perfekcyjnego pedantyzmu, czyli czystki :/

Na uroczyste otwarcie przyszło mnóstwo ludzi. Na pocztówkach (przez ostatnie kilka dni zostały one dostarczone do wszystkich mieszkań w Białymstoku) można było dostać okazjonalny stempel na stoisku poczty polskiej. 100-kilogramowy tort został podzielony między zgromadzonych. Niestety ja ze znajomymi nie uszczknęliśmy ani kawałeczka. Powodem były bezmyślne osobistości, które zamiast po otrzymaniu porcji tortu przepuścić innych obywateli. Po prostu się na tort zasadzili ^^ Byłam szczerze zdumiona widząc babcie w podeszłym wieku, elegancko ubrane i stojące z 3-4 już czystymi tackami w rękach i wyciągające się po następne ^^. Pomyślałam, że może biedne po prostu nie umieją piec żadnych ciast ^^.

Po rozdaniu tortu przyszedł czas na koncert Bajmu. Hmm... hymu hym... Kozidrak ma piękny, mocny głos. Potrafi śpiewać, i to pewne że ma talent. Natomiast popieram bezsprzecznie Irenkę, która uznała ją za zmanierowaną babę. Rzeczywiście po każdej piosence łaziła po całej scenie wdzięcząc się do publiczności i czekając na oklaski. Często też krzyczała: "Czy ktoś tu jest?" "Nie słyszę was!". Gdyby tyle się nie wdzięczyła może w repertuarze tego wieczoru można byłoby upchnąc jeszcze ze 2-3 piosenki.

Na szczęście na pocieszenie po koncercie puszczono sztuczne ognie. Piękne widowisko ^^ A dookoła słychać było "ochy" i "achy" :)

Na koniec spacer do pobliskiego parku i na gofra z dżemem ;]

O tak, to jest przyjemny wieczór ^^

A wcześniej tego dnia, siedziałam w parku i nawijałam mulinki na "boby" (czyt. bobinki:P). Za to jutro wybiorę się tam znów aby podziubać prezenty na wymianki ^^

A TUTAJ zdjęcia oraz filmik z krojenia tortu :)

No i na koniec dorzucę fotkę ukończonego kotka :P

środa, 5 sierpnia 2009

CSFII i CSFIII

Jakoś tak mam ochotę ostatnio pisać na blogu rozwlekłe, długie notki :D

Jeśli nawet czyta go tylko kilka osób (za co nisko się kłaniam :)), to moja uskrzydlona wyobraźnia nasuwa mi wstrętne i podstępne myśli, iż może ktoś te moje wypociny CHCE czytać ^^. Uprzedzam iż jest to czysta retoryka :D wcale nie chcę słyszeć pochwał czy zapewnień, że czytacie moje nudne i nieskładne notki (jasne :P o kłamliwa ironiczna duszo ^^).

Nie pamiętam czy już kiedyś o tym pisałam (a jeśli pisałam to i tak tego nie sprawdzę bo jestem na to zbyt leniwa:P), ale hen hen pod koniec roku 2008 miałam brać udział w obu projektach Round Robin, które zaproponowałam na swojej stronie na multiply. Z powodu dużej liczby zgłoszeń wycofałam się z obu projektów, aby zrobić miejsce chętnym hafciarkom, jednak traf chciał, że z kociego kalendarza musiała się wycofać jedna osoba (z powodu problemów rodzinnych bała się, iż nie znajdzie czasu na terminowe kończenie kotków). No i wskoczyłam :) Bardzo się cieszę, że mam okazję wyszywać jeden z kalendarzy. Perypetie są różne: raz zabraknie nitki, raz musiałam pruć, raz się nie zgadzał wzór, za każdym razem się spóźniam :(, i przy każdej wysyłce serce mi drży gdy pomyślę, że paczka mogłaby się zgubić Oo. Jednak wyszywanie z 12 innymi osobami to wspaniała przygoda :) Kiedy tylko otrzymam już skończony kalendarz zawiśnie on po oprawieniu na honorowym miejscu :)
Ostatnio jednak coś zaczęło zgrzytać przy mysim kalendarzu (wzór autorstwa Natashy Mlodetskiej). Zaginął słuch o jednej z hafciarek, nie dawała znaku życia i zaczęłyśmy się martwić. Po wymianie informacji zdecydowałam się zastąpić ją (tymczasowo) w kolejce myszy :)
Po powrocie z Łeby znalazłam na łóżku paczuszkę z 3 pracami ^^ muszę popędzić do pasmanterii po 2 brakująze w zapasach nitki i wziąć się do dziubania :)

A czerwcowy kot otrzymuje sierść i prawdopodobnie dzisiaj wieczorem wywędruje z Białegostoku do Niesi :).
Bilans zaczętych i nieskończonych prac rośnie, no i oczywiście mam już kilka planów co do następnych :P Ale to już może w następnej przydługiej notce ^^
A oto i zdjęcie mojego prezentu od Aneladgam:

niedziela, 2 sierpnia 2009

Candyzowanie :)

Nadrabiam czytanie blogów i trafiam na moc cukierasków, przydasiów i innych skarbów :)
Zapraszam na candy do:
1. Barbarella (do 9 sierpnia)
2. Oliwiaen (do 8 sierpnia)
3. Monika (do 11 sierpnia)
4. Mamuta (do 4 sierpnia)
5. Mirabeel (do 21 sierpnia)

Uff :0 Kto wie może wróżka zębuszka lub inne magiczne stworzonko się do mnie uśmiechnie :D

Zakładam też pomocniczego bloga, na którym będę umieszczała tylko informacje o Candy na różnych blogach :)
Proszę śmiało w razie potrzeby zaglądać ;)
CANDY

Powroty :)

Jestem :D
Dziękuję Kankanko, Madziu, Ata oraz Agnieszko za miłe słowa :D
Dłuuuga notka się szykuje - uprzedzam na samym począteczku ^^
Podróż do Łeby trwała 11 godzin :) W pierdzikółku, inaczej znanym jako Micrusia miejsca zabrakło z samego rana. Zapakowany bagażnik oraz tylne siedzenia wszelkim dobrem, barachłem, tudzież kompletnie niepotrzebnymi rzeczami utrudniał widzenie we wstecznym lusterku:P
O 7 stawiłam się w gabinecie moich lekarzy, a już o 8 obładowana nową porcją leków wtłoczyłam się do samochodzika. Godzinę przed nami, Gandalfem wyruszyli rodzice Pawła oraz dzieci jego siostry (Patryk i Wiktoria). Natomiast pociągiem podróżowała druga siostra Pawła - Ania, z mężem, córeczką oraz dwiema siostrami ciotecznymi (Adą i Igą). Dlatego też Micrusia była zapchana - wtłoczyliśmy tam rzeczy pozostałych osób, aby nie musieli w pociągach taszczyć walizek ;)
Temperatura dała się nam we znaki :/ Rekompensowały to jednak widoki za oknami :) Zwłaszcza bardzo mile wspominam trasę z Myszyńca do Olsztynka (trasą nr 58). Zakrętasom i zawijasom między jeziorami nie było końca :) 6-kilometrowy korek pod Gdańskiem trochę nas opóźnił, ale na godzinę 20 dotarliśmy do Łeby.

Pogoda nie zachwycała :( Chmurno i deszczowo. Zabraliśmy się więc za zwiedzanie wystaw :) Na pierwszy ogień poszła oczywiście wystawa motyli ;]]]]] Były tam wszelakie ćmy oraz motyle świata, żółte, niebieskie, przezroczyste, zielone, czerwone, włochate ćmy, motyle które brałam za ważki ;), ogromne i te najmniejsze (nie odróżniłabym ich od moli :P). Szczęśliwym trafem po wyjściu z wystawy ujrzeliśmy plakat: Wystawa Armii Terakotowej Cesarza Qin Shin Huangdi.
Repliki figur zostały wykonane w Chinach z tych samych pokładów gliny, co autentyczne figury. Wszystkie prace były prowadzone pod nadzorem specjalistów w Chinach, a potem figury zostały przewiezione do Polski.
(źródło: link)


Cena biletu ulgowego - 10 zł. Przy wejściu w cenie biletu otrzymaliśmy miniaturowe terakotowe figury. Z pięciu wzorów wybrałam cesarza ;) Władza to coś co lubię ^^
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w sali gimnastycznej szkoły, w której była wystawa zorganizowany był tego dnia kiermasz :D
Miałam okazję nacieszyć oczy, pomacać (oczyma) oraz zakupić piękne hafty kaszubskie :D

Było też Koło Gospodyń, które sprzedawało przepyszne wypieki (niamu!!), spróbowaliśmy także na darmowej degustacji pysznościowych miodów pitnych;]]] Dwójniaki i trójniaki kaszubskie zachwyciły mnie bogatym smakiem i aromatem :)
Udało nam się także w pierwszym tygodniu złapać trochę słonka, ale jedynie desperaci wchodzili do zimnej wody :)
Żeby ulżyć rodzicom Pawła w opiece nad czwórką bachorków, zabieraliśmy Adę i Igę na wycieczki, wystawy oraz na plażę.
Zamki z piasku, tunele... Leżenie na ręczniku z zamkniętymi oczami, szum morza, delikatna bryza, która chłodzi spaloną skórę... i ten cudowny sypki piasek... aaaach kocham morze :D
Wyruszyliśmy także do Czołpina na latarnię morską ( w powrotnej drodze trafiliśmy na korek spowodowany stadem koni ^^), do Ogrodu Ornitologicznego pod Łebą, do Słupska na Zamek Książąt Pomorskich i do Galerii Bursztynu. Na szczęście wejście do tej "galerii" kosztowało tylko złotówkę. W pokoiku wielkości małej łazienki były dwie gabloty, w nich dwie bryłki bursztynu, jakaś rozsypana drobnica i wiersze.... :| a ja tak chciałam nacieszyć oczy, tak jak w Gdańsku...
Przeszliśmy także kilka kilometrów Słowińskiego Parku Narodowego :)
Powrót pustą plażą o zachodzie słońca ;]

Ogólnie dnie spędzaliśmy na spacerach, plaży, ogniskach tudzież grillach. W poniedziałek tak się spaliłam, że o wyjściu przez następne dwa dni na słońce nie było mowy :P Szczęśliwie aura dopisała zsyłając mi lekkie zachmurzenia ^^
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Gdynię. Chcieliśmy zwiedzić Oceanarium lub Akwarium. Przez roboty drogowe i objazdy kompletnie nie wiedzieliśmy jak tam trafić:/ W końcu zatrzymaliśmy się przy władzy, która wlepiała komuś mandat ;P i zapytaliśmy o drogę :) I tu nastąpił niebywały szok, oraz duma z tego, że tacy panowie mili się nam trafili :P Bez zbędnych tłumaczeń rzekli: "Proszę jechać za nami". I tak oto pod eskortą policyjną dotarliśmy do Gdyńskiego Akwarium ^^
Zwiedzanie Akwarium to była frajda :D A sala, w której można było pogłaskać rybki została moją ulubioną :P

Siedzę teraz w domku, obłażę ze skóry i... oczywiście, że coś dziubam ^^
Aneladgam!! Otrzymałam pięknistą Pannę Guziczankę, za którą bardzo bardzo serdecznie dziękuję :) :*

Jak tylko naładuję akumulatorek do aparatu to zrobię zdjęcie :D