poniedziałek, 29 sierpnia 2011

63. Kwiatuchowo i drutowo

UWAGA!!! UWAGA!!! MONILEWEK ZAŁOŻYŁA BLOGA, ROBIĄC JEJ REKLAMĘ ZAPRASZAM DO TEJ JAKŻE WSPANIAŁEJ DZIEWOI, ABYŚCIE MOGŁY/MOGLI NAPAWAĆ OCZY CUDNYMI PRACAMI WYCHODZĄCYMI SPOD JEJ RĄCZEK :) LINK

No to czas na resztę wpisu na specjalne życzenie Aploch, Yenulka, Monilew, ....

A więc....

Jakby tu...

To może zacznę od...

Dzień dobry wszelakim przedstawicielkom i przedstawicielom jakże zacnej grupy robótkomaniaków, hobbystów, tudzież ludzi pozytywnie zakręconych :)

Nad morzem byłam, dzięki czemu uznaję te lato jako trzecie z rzędu zaliczone do wspaniałych. Opaliłam się, zmieniłam skórę jak jaszczurka, nogi zdeptałam na ulicach Gdańska. Jako jedyną pamiątkę przywiozłam reklamówkę pełną czegoś kolorowego i niejadalnego, pochodzącego z Empiku i czekającego aż naumiem się coś z tym robić ;) Na razie nie będę zdradzała cóż to jest, bo nie chcę zapeszyć.

Skrzyżykowałam listopadowego kocurka na kanwie granatowej:


Został jeszcze tylko JEDEN! Na razie czekam aż do mnie dotrze, ale jestem bardzo bardzo pozytywnie nastawiona i mam nadzieję (taką malutką i cichutką), że zdążę przed końcem roku :)

Krzyżyki mało zajmują ostatnio moje myśli. Tycam jedynie mój "relaksacyjny" obrazek Lanarte. Włączam sobie jakiś serial w tle, i układam równo niteczkę, poprawiam, sprawdzam, robię wszystko aby był on cudnie równy i zadbany. Próba zrobienia takiego cudeńka znakomicie relaksuje, nie spieszę się nigdzie i powoli dłubię. Lanarciak na razie jest na tym etapie:


A dlaczegóż to nie ciągnie mnie do krzyżyków? Otóż zostałam zwolenniczką turbodrutów na żyłce :) Iwona iście anielsko cierpliwa kobieta, nagrała filmiki, wytłumaczyła mi wzór jak tumanowi, tudzież skłoniła do używania żyłek :) Korzystając ze stworzonego przez nią wzoru udziałam (heh śmiechowe słowo :D) chustę Butterfly Effect. Niestety dalej jakaś niekumata chyba byłam bo końcówka nie za bardzo mnie się udała ;P
A oto i wynik, jeszcze nie zblokowany, mój własny, prywatny, Butterfly Effect:

Zobaczymy co to będzie po blokowaniu :)
A teraz muszę udziać (hahahaha... brzmienie tego słowa wręcz mnie rozśmiesza:D) poncho... bez dziurków, czyli nie ażurowe, ponieważ nad morzem okazało się że ażurki wiatr przepuszczają w zbyt dużej ilości :D

Uff... zmęczyłam posta :D Buziaki dla czytających :* A teraz na wzór Ani (której obiecałam pewną kocią paczkę, ale muszę coś do niej dodać więc przepraszam za opóźnienia :( ) wstawiam odpowiedzi i przypisy:

Lilka: szanowną Panią proszę o bezzwłoczne wysłanie mi na maila swojego adresu domowego :D
Kankanka: I dobrze Ci tak! Niech się buba sprawuje i pachniuszy jak najmocniej :* :)
Grażka: mam nadzieję, że skończymy niedługo nasze ciągnące się jak melasa, RR kocurkowe :)

I of course deser w postaci wykąpanego nastroszeńca, czyli Faziucha :)