poniedziałek, 25 maja 2009

Koniec maja :D

Koniec!! Backstitche gotowe :D paczka w drodze ^^
Za każdym razem, gdy wyszywam kotka M. Sherry uważam iż to właśnie on jest tym najfajniejszym z całego kalendarza. Dlatego tak lubię ten projekt :)

niedziela, 24 maja 2009

Zgrzytanie zębów

Zgrzytam sama na siebie :/
Niesia na pewno już planuje jakby mnie tu ukatrupić i wstawić kogoś na moje miejsce w kolejkę RR. Pisałam ostatnio o spóźnianiu się no i wykrakałam :[
Kwietniowy kocur dalej u mnie leży... został sam backstitch kota. Już nawet ślimak uśmiecha się obszyty. Zaliczenia w szkole to jedno, ale niemoc twórcza co do backstitchy kompletnie mnie zaskoczyła :S Dzisiaj przysiądę ten swój tłusty tylny fałdek tłuszczyku i spróbuję wymodzić do końca. Mam nadzieję, że jutro pofrunie do Niesi (i że wielkodusznie Niesia znów mi wybaczy :( ).
Za to niemoc backstitchowa skłoniła mnie do wycięcia bobinek. Walające się po całym pokoju pasemka mulin, lub muliny z zagubionymi banderolkami zawierającymi ich numery w końcu przebrały miarkę. Sztywny karton został pocięty i "ubrany" w muliny. Pudełko po karcie graficznej służy za skarbnicę.
Gdzieś tam po drodze skończyłam też wiewióreczkę - grzybiarkę (nie mam pomysłu co z nią zrobić, może Wy macie jakieś ciekawe propozycje? :))
A teraz wracam do projektów na zaliczenia, uzupełniania bazy e-booków, a także do backstitchy :)

Życzę wszystkim odwiedzająco-zaglądająco-czytającym udanego wieczornego relaksu :)

poniedziałek, 11 maja 2009

RR

Postępy w kocich mordkach :) 2-3 dni zostały mi do dotrzymania terminu i mam nadzieję, że się uda.
Szczerze nienawidzę się z czymś spóźniać. Niezależnie czy to oddanie czegoś czy spotkanie. Uznaję spóźnienie za brak szacunku dla osoby z którą się umawiam.
Co innego oczywiście kiedy mam jakieś kłopoty. Staram się wtedy wszystko wyjaśnić i od razu przepraszam osobę, która czekała. I tak pozostawia to niemiłe uczucie na moim sumieniu (a jednak się okazuje, że je mam), ale przynajmniej staram się zatrzeć niemiłe wrażenie jakie niewątpliwie czynię spóźnieniem.
Czy tylko mnie się zdaje, czy ja naprawdę mam mało klarowne i czytelne notki?
Mam nadzieję, że osoby zaglądające nie mają mi tego za złe.

A tutaj zdjęcie z końca wczorajszego spaceru po parku :) Odwiedziłam kolegę, który mieszka w wieżowcu i z balkonu ujrzałam piękną kulę na tle nieba:

Wszem i wobec ucinam domysły :) Jest to wschód KSIĘŻYCA.

A teraz wracam do czytania. Ostatnio zaniedbałam książki. Najbliższe wieczory spędzę więc w towarzystwie Agathy Christie. Uwielbiam jej kryminały, zwłaszcza te z Herculesem Poirot w roli głównej ;)

czwartek, 7 maja 2009

Zebrana

Uff... Zebrałam się do... hmm... po prostu się zebrałam ^^
Znalazłam zagubioną w chaosie mego pokoju ładowarkę do aparatu i uzbrojona w szmatki, nitki oraz kartę pamięci narobiłam fotek. Jakich? Ano takich, które zobrazują co ostatnio namodziłam w swoich robótkach :)

Posiłkując się blogami innych hafciarek zapragnęłam wyściubać coś małego i miłego dla oka. Dałam nurka we wzory i z książeczki pt. "2001 cross stich designs" wybrałam serduszko oraz monogram - litera M ponieważ jest to prezent dla Marty (mini breloczek do nożyczek, tzw. scissors fob)
Następnie nie mogłam się powstrzymać by zacząć kolejną pracę ^^ Są to serduszka. Zamysłem autora wzoru było chyba przeznaczenie go na pamiątkę ślubną, ale tak mnie urzekły, że oprawię je sobie jako zwyczajny obrazek :)

Tutaj narożnik w zbliżeniu :)Cóż innego mogłam robić jak nie... szperać w internecie, gazetkach, wzorach... och te możliwości :D
No i wyszperałam.... Bardzo cieszy mnie ostatnio rozpowszechniana moda na ekologiczne torby na zakupy. Sama jestem posiadaczką kilku z których pomocy baaardzo chętnie korzystam. Jednak w kuchennej szufladzie pod ławą leży torbiszcze jutowe w naturalnym jasnobrązowym kolorze, które bez żadnego obrazka smutno raczej wygląda. Rzeczona torba czeka więc na wszycie jaszczurki (haft zajął mi 2 wieczory, jest więc mało czasochłonny za to kolory przynajmniej dla mnie dają wspaniały efekt)
Na razie zdjęcie jaszczurki jeszcze na wolności ;) (wzór pochodzi z gazety Cross Stitcher nr 212)
Do tego zaczęłam przewrotną wiewiórkę która tuli grzybka:
Oj... dużo tego a to jeszcze nie koniec :)
Liczę, że ktoś kto się bardzo nudzi zdoła przeczytać całą notkę ^^

Cóż dalej??? (osoby znudzone oczywiście nie zadadzą tego pytania :P)
Zachorowałam ^^ Zachorowałam na kwiat lotosu. Tzn. biscornu, który powstaje z 15 kwadratów. Zaopatrzyłam się więc w sklepiku Hobby Studio (czyt. u Marty) w upatrzone wcześniej 3 zestawy brokatowych kanw. Każdy zestaw zawiera 5 kawałków kanwy, każdy w innym odcieniu. Mam tam kolory: żółty, różowy, biały, bardzo bardzo jasny błękit oraz błękitno-zielony. Wybrałam 3 różne wzory, na spód kwiatu, na jego boki oraz na górę kielicha. Oto mój warsztat oraz rozpoczęte pierwsze kwadraciki:
Nici na większych kartonikach są to tzw. Blending filament firmy Madeira. Ponieważ są dużo cieńsze od muliny używam ich podwójnych pasemek i mieszam z innymi kolorami, aby praca jeszcze bardziej świeciła się jak psu... no wiecie co :P
Ojej zbliżam się do końca mamuciej notki! Więc hip hip hurra!! ^^
Jak widać po wycięciu kwadratu z każdego kawałka pozostaje wąski pasek kanwy. Jestem okropnym chomikiem jeśli chodzi o nici i materiały, ponieważ jako biedna studentka znam wartość każdej złotówki którą na nie wydaję ^^ Wpadłam więc na pomysł wykorzystania tych kawałeczków. Każdy z nich otrzyma wyhaftowane serduszko, potem naszpikuję je watą (lub innym zatykaczem), a następnie nasączę lawendą. 15 poduszeczek zasili szafy w domu, aby dbać o ubrania :)
Jedną poduszeczkę na próbę już zrobiłam:

A na koniec zdjęcie małych zakupów zrobionych podczas pobytu u babci w Mońkach :)
Po 5 metrów wstążek (chcę spróbować wykonać bombkę lub jajko metodą karczocha ;)), aida ecru oraz guziki i koraliki różnego rodzaju do biscornu oraz innych projektów.

KONIEC! Dotrwałam do końca notki. Mam nadzieję, że i Wy dotrwacie bez omdlenia ;)

wtorek, 5 maja 2009

Wypracowanie czyli Candy jakiego jeszcze nie było :)

Hm... hm... brzydko zaczynać notkę "hymaniem", ale właśnie to robię przed każdą nową notką. "Hymam" by ułożyć w głowie pokrótce to co chcę napisać, jeśli tego nie robię, to moja fantazja zamienia się w ułańską w trakcie jej pisania. Szarżuję temat, po czym następuje nagły zwrot akcji... wrzucam kawałek gruszki, potem pietrucha też się wcina i powstaje porządek inaczej czyli chaos.

No i jak widać już zaczęłam mieszać. Wracam więc do tematu notki, czyli candy u aneladgam.

Po pierwsze: nie uczestniczę we wszystkich candy, na które natknę się szperając po blogach :P Oczywiście nie mam na myśli tego, że mogłabym być jakimś medium co do candy, ale jednak musi mnie w nich coś urzec czy oczarować ^^

Aneladgam szarpnęła jakąś małą zapyziałą strunę w mojej duszy i skłoniła do rozmyślań nad radością dotyczącą moich prac krzyżykowych.

Przybliżę teraz zabawę u niej:
Candy jest zorganizowane z okazji zbliżających się pierwszych urodzin Smyka :) (pozdrawiam go serdecznie :D)
1. Wybieramy spośród 3 zestawów ten, który chcielibyśmy wylosować.
2. Część ze wstawianiem info o candy jest taka sama jak w innych.
3. Opisujemy
"* wybrać jedną ze swoich prac (powstałą między 10 maja 2008 a 10 maja 2009),
* zamieścić (być może ponownie, być może po raz pierwszy) jej zdjęcie na blogu
* napisać uzasadnienie, dlaczego do tej wybranej pracy pasowałby tytuł "Radość"
* link do tej notki wysłać mi na mail: aneladgam@gazeta.pl"

Odnośnie punktu pierwszego - jestem kociarą i z nadzieją w oczach uśmiecham się do zestawu nr. 3:

Punkt drugi odkreślam jako wykonany, a teraz meritum tej notki, które wydaje mi się tak bardzo ważne.
Radość i prace.
Wiem, że miałam wybrać jedną pracę, ale nie mogę się powstrzymać przed opisaniem dwóch.

1.
Bardzo ważnym "dziełem" tego okresu było serce dla siostry Irenki. Przeczytałam na jej stronie multiply, że jej siostra przeszła operację raka piersi, teraz nadszedł czas radioterapii. Irena szyje teraz swojej siostrze kołdrę patchworkową z motywami serc. Czytałam, czytałam i wzruszałam się przy każdym słowie. Łza zakręciła mi się w oku, gdy zobaczyłam zdjęcia serduszek przesłanych jej przez inne dziewczyny. Myślałam, że tylko znajome Ireny i jej siostry wysłały jej serca, więc nieśmiało napisałam do niej prywatną wiadomość z zapytaniem, czy przyjęłaby serduszko i ode mnie. Reakcja Ireny bardzo mnie wzruszyła i ucieszyła zarazem. Dostałam niesamowitej energii, było to wręcz kopnięcie weny twórczej. Przejrzałam wzory i zdecydowałam się na jedno z serc "I will give you 5 hearts". Błyszcząca brokatem kanwa, cieniowana mulina DMC i 2 wieczory z igłą w dłoni. Niesamowitą radość sprawiło mi samo haftowanie tego serduszka bo miałam nadzieję, że ucieszy ono Irenę i jej siostrę. Zapakowane w folię bąbelkową pofrunęło w Polskę. Mam nadzieję, że sprawiło radość nie tylko mnie :)

Oto link do notki, która mnie zmobilizowała do zadania Irenie pytania o pozwolenie wyhaftowania serduszka na kołdrę: http://irenkas.multiply.com/journal/item/27/Serca_dla_siostry
Serdecznie pozdrawiam i uśmiecham się do niej :)
I oczywiście serduszko:

2.
Drugą pracą sprawiającą mi radość jest koci kalendarz autorstwa M. Sherry. Zawsze lubiłam jej wzory chociaż przerażała mnie ilość backstitchy na nich ^^.
10 listopada 2008 roku wycudaczyłam notkę zapraszającą do zabawy zwanej Round Robin. Celem był kalendarz z myszkami autorstwa N. Mlodetski. Z powodu dużego zainteresowania zorganizowałam też następną grupę, ale tym razem z kocim kalendarzem M. Sherry. W prawie 250 komentarzach umawiałyśmy się z uczestniczkami RR co do zasad :) Burzliwe, pełne wątpliwości oraz wspaniałych pomysłów rozmowy i debaty rozpalały we mnie chęć do dziubania. Od tej pory co 2 tygodnie 12-13 paczek wędruję za pomocą Poczty Polskiej do spragnionych następnej myszki lub kota pary zdolnych rąk. Co mi sprawia taką radość w haftowaniu kotów w RR??? Rozmyślam i rozmyślam i dochodzę do wniosku, że mam kilka powodów tej radości:
- oglądanie "na żywo" (czyt. miętolenie w łapkach) prac innych osób haftujących;
- ćwiczenie systematyczności (w końcu trzeba na czas dostarczyć pracę następnej osobie na liście);
- mobilizacja do haftowania jednej rzeczy do końca (u mnie rzadkość - zazwyczaj mam zaczęte ok. 10 prac);
- zbieractwo (uzupełnianie gamy kolorów nici DMC w moich skarbach ^^);
- świadomość, że w lutym 2010 dostanę kalendarz, w którym będzie tkwiła chociaż cząsteczka zaangażowania, dobrych chęci, ciepłych myśli i radości każdej z pozostałych 12 haftujących osób :)

Ponieważ w candy aneladgam trzeba wybrać jedną pracę trochę się zagalopowałam. Wiem... i proszę o wybaczenie. Każdy kot z jak na razie 3 wykonanych był dla mnie oddzielną pracą. Najbardziej skłaniam się do ostatniego - marcowego kota. Po prostu zakochałam się w majciochach suszących się na świeżym wiosennym powietrzu ;)