niedziela, 2 sierpnia 2009

Powroty :)

Jestem :D
Dziękuję Kankanko, Madziu, Ata oraz Agnieszko za miłe słowa :D
Dłuuuga notka się szykuje - uprzedzam na samym począteczku ^^
Podróż do Łeby trwała 11 godzin :) W pierdzikółku, inaczej znanym jako Micrusia miejsca zabrakło z samego rana. Zapakowany bagażnik oraz tylne siedzenia wszelkim dobrem, barachłem, tudzież kompletnie niepotrzebnymi rzeczami utrudniał widzenie we wstecznym lusterku:P
O 7 stawiłam się w gabinecie moich lekarzy, a już o 8 obładowana nową porcją leków wtłoczyłam się do samochodzika. Godzinę przed nami, Gandalfem wyruszyli rodzice Pawła oraz dzieci jego siostry (Patryk i Wiktoria). Natomiast pociągiem podróżowała druga siostra Pawła - Ania, z mężem, córeczką oraz dwiema siostrami ciotecznymi (Adą i Igą). Dlatego też Micrusia była zapchana - wtłoczyliśmy tam rzeczy pozostałych osób, aby nie musieli w pociągach taszczyć walizek ;)
Temperatura dała się nam we znaki :/ Rekompensowały to jednak widoki za oknami :) Zwłaszcza bardzo mile wspominam trasę z Myszyńca do Olsztynka (trasą nr 58). Zakrętasom i zawijasom między jeziorami nie było końca :) 6-kilometrowy korek pod Gdańskiem trochę nas opóźnił, ale na godzinę 20 dotarliśmy do Łeby.

Pogoda nie zachwycała :( Chmurno i deszczowo. Zabraliśmy się więc za zwiedzanie wystaw :) Na pierwszy ogień poszła oczywiście wystawa motyli ;]]]]] Były tam wszelakie ćmy oraz motyle świata, żółte, niebieskie, przezroczyste, zielone, czerwone, włochate ćmy, motyle które brałam za ważki ;), ogromne i te najmniejsze (nie odróżniłabym ich od moli :P). Szczęśliwym trafem po wyjściu z wystawy ujrzeliśmy plakat: Wystawa Armii Terakotowej Cesarza Qin Shin Huangdi.
Repliki figur zostały wykonane w Chinach z tych samych pokładów gliny, co autentyczne figury. Wszystkie prace były prowadzone pod nadzorem specjalistów w Chinach, a potem figury zostały przewiezione do Polski.
(źródło: link)


Cena biletu ulgowego - 10 zł. Przy wejściu w cenie biletu otrzymaliśmy miniaturowe terakotowe figury. Z pięciu wzorów wybrałam cesarza ;) Władza to coś co lubię ^^
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w sali gimnastycznej szkoły, w której była wystawa zorganizowany był tego dnia kiermasz :D
Miałam okazję nacieszyć oczy, pomacać (oczyma) oraz zakupić piękne hafty kaszubskie :D

Było też Koło Gospodyń, które sprzedawało przepyszne wypieki (niamu!!), spróbowaliśmy także na darmowej degustacji pysznościowych miodów pitnych;]]] Dwójniaki i trójniaki kaszubskie zachwyciły mnie bogatym smakiem i aromatem :)
Udało nam się także w pierwszym tygodniu złapać trochę słonka, ale jedynie desperaci wchodzili do zimnej wody :)
Żeby ulżyć rodzicom Pawła w opiece nad czwórką bachorków, zabieraliśmy Adę i Igę na wycieczki, wystawy oraz na plażę.
Zamki z piasku, tunele... Leżenie na ręczniku z zamkniętymi oczami, szum morza, delikatna bryza, która chłodzi spaloną skórę... i ten cudowny sypki piasek... aaaach kocham morze :D
Wyruszyliśmy także do Czołpina na latarnię morską ( w powrotnej drodze trafiliśmy na korek spowodowany stadem koni ^^), do Ogrodu Ornitologicznego pod Łebą, do Słupska na Zamek Książąt Pomorskich i do Galerii Bursztynu. Na szczęście wejście do tej "galerii" kosztowało tylko złotówkę. W pokoiku wielkości małej łazienki były dwie gabloty, w nich dwie bryłki bursztynu, jakaś rozsypana drobnica i wiersze.... :| a ja tak chciałam nacieszyć oczy, tak jak w Gdańsku...
Przeszliśmy także kilka kilometrów Słowińskiego Parku Narodowego :)
Powrót pustą plażą o zachodzie słońca ;]

Ogólnie dnie spędzaliśmy na spacerach, plaży, ogniskach tudzież grillach. W poniedziałek tak się spaliłam, że o wyjściu przez następne dwa dni na słońce nie było mowy :P Szczęśliwie aura dopisała zsyłając mi lekkie zachmurzenia ^^
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Gdynię. Chcieliśmy zwiedzić Oceanarium lub Akwarium. Przez roboty drogowe i objazdy kompletnie nie wiedzieliśmy jak tam trafić:/ W końcu zatrzymaliśmy się przy władzy, która wlepiała komuś mandat ;P i zapytaliśmy o drogę :) I tu nastąpił niebywały szok, oraz duma z tego, że tacy panowie mili się nam trafili :P Bez zbędnych tłumaczeń rzekli: "Proszę jechać za nami". I tak oto pod eskortą policyjną dotarliśmy do Gdyńskiego Akwarium ^^
Zwiedzanie Akwarium to była frajda :D A sala, w której można było pogłaskać rybki została moją ulubioną :P

Siedzę teraz w domku, obłażę ze skóry i... oczywiście, że coś dziubam ^^
Aneladgam!! Otrzymałam pięknistą Pannę Guziczankę, za którą bardzo bardzo serdecznie dziękuję :) :*

Jak tylko naładuję akumulatorek do aparatu to zrobię zdjęcie :D

5 komentarzy:

  1. łelkam po urlopie. Teraz wypoczęta mozesz zabrać się za robótki hihi. p.s. Z powodów osobistych nie odebrałam kota od Ani a więc dostaniesz go jakiś czas po moim powrocie z urlopu czyli w granicach 20 sierpnia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Urlop jak widać i czytać był ekstra.Jeszcze nigdy nie wypoczywałam w takiej ogromnej gromadce, sami swoi;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim towarzystwie to najgorsza pogoda nie straszna:)

    A teraz do roboty, do roboty .... podobno marzysz o bliskim kontakcie z frywolitką :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. super, że urlop taki udany :), zdjęcia śliczne, a te z koniami cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że już jesteś :-)
    I dziękuję za świetną notkę.Czytając miałam wrażenie, że tam jestem :-)

    OdpowiedzUsuń